Ale się później poznali i pojechali na daczę, a co tam robili, tego nie wiem, bo my z Iwonką dojechałyśmy dopiero w sobote...
Tak, więc po wspaniałej podróży ( UWAGA!!! tylko P O C I Ą G I O S O B O W E są warte podróżowania !!! i tylko ONE są najszybsze i najdokładniejsze <-- sprawdzona wiadomość! Acha! i najtańsze!!!) dotarłyśmy do Ciechanowa, gdzie na dworcu poznałyśmy już z dala Zyzia i Rudego... no i oczywiście Michała (Jego wypatrzyła Iwonka..) no i jeszcze jeden gość nas witał, był to JacS (woooooooooooooow!). Warto tu wspomnieć,że JacS jechał samochodem i pojechał inną drogą, niż była na mapce... no i oczywiście 'zarył'... wyciągał go sąsiad traktorem...
Tutaj, w Ciechanowie czekaliśmy jeszcze wszyscy na pociąg z W-wy. No i ku wielkiemu rozczarowaniu ( Acha! Był to EXPRESS, który miał 20-minutowe opóźnienie...) wysiadła z niego tylko Ola, którą znał tylko Michał (nie 'zrzeszona', ale fajna dziewczyna!!!). Więc teraz już pojechaliśmy na daczę... Michał oczywiście wział ze sobą trzy dziewczyny i ... wytrząsł je dokładnie... (chodzi tu o wertepy na drodze!). Ale dojechaliśmy szczęśliwie!!! Już z dala zauważyliśmy na podwórzu nowe pojazdy!!! Dojechali do nas: Artur, PiotrS, Szydzia, Brojek, Tomek z Wrocławia. No i jeszcze w międzyczasie dojechał do nas zk1 !!! No i to był już komplet ludzi!
Pogoda była wspaniała!!! Okolice przepiękne!!! Komarów DOSTATEK! Michał i Jego Mama - KOCHANI!!! W ogóle - żyć nie umierać!!! (byle nie dać się zagryźć przez ... komarzyce)
Tego też dnia (a dzień był baaardzo dłuuugi) z Iwonką podziwiałyśmy tą też wspaniałą przyrode ;-))) liczyłyśmy piękne bociany, sluchałyśmy rechotu żab, bzykania komarów, hukania sów, swiergotu skowronków i innych ptaków... oraz podziwiałyśmy wspaniałe bagna,ląki,lasy, kwiatki i drzewa!!! Wspaniała sielanka ;-)))))) Ach i oczywiście - blask slońca (aż do jego zachodu) !!!
No i też poddawałyśmy się naturalnemu zachowaniu: fruwanie,łapanie komarów, czy wszelakiego rodzaju walki na kije, gonitwy po polu... Ale oczywiście też nie zapomnieliśmy o cywilizacji...
Ach! Należy tu dodać, że nasi wspaniali, dzielni panowie (chwała im)
zbierali i rąbali drzewo na upragnione ognisko!!!
A nasza wspaniała gospodyni (w tym dniu była to
Ewi
) - gotowała obiad dla... 14 osób.
mniam...mniam...mniam.... pycha ;-))) Oczywiście my z
Iwonką
zmywałyśmy
naczynia... ale tu muszę dodać iż pomagali nam
Artur i
Zyzio!
Nie muszę tu niczego dodawać!!! Niech zazdroszczą Ci, co nie przybyli...
Tak więc dzień nam mijał wspaniale ;-)))) to była prawdziwa WOLNOŚĆ!
Cisza i wspaniałe okolice zrobiły na nas wspaniałe wrażenie!!! Każdy
mogł robić to na co miał ochote...(oczywiście do granic przyzwoitości)
Padały też rekordy w zabijaniu komarów jedną ręką... Wygrał
Artur,
który zabił 6 (słownie:sześć) komarów - jedną dłonią!!! Pobił w tym
momencie
Brojka
którego rekord był 5 (pięć).
No i nastał wieczór... ognisko już się paliło (Ukłon w stronę panów!)
Komary powoli kładly się spać... no i co ja tu będę opowiadać...
kiełbaska, piwo, ogień, bagienko, żabki, las, ogień,
... nie nie nie,,,
Oświadczam uroczyście, że lasu nie podpaliliśmy!!!
Ach!!! Co było najpiękniejsze? NIEBO!!! Pełne gwiazd!!! Było sliczne!
A co sie działo przy i hmmm... poza ogniskiem... to może
ja
nie będę szczegółowo opisywać...
No dobra...
Oglądaliśmy m.in. zdjęcia z przeróżnych IRCowych imprez... zwłaszcza
tych ostatnich....hehehe....
-) miny Model101'a na imprezce w Olimpie w Toruniu... chachacha...
-) woooow!
Anita
... góry... oj, troszkę się nam dziewczyna rozbrykała...
-) no taaak,
Bobie
i Jego apartamenty... i pusty stól... (bez sniadanka)
-) wooooow!!! Wspaniały Toruń na zdjęciach!!! (Ukłon w stronę
Szyszki,
za oprowadzanie
Michała ;-))) )
-) o jejku!
Dziuma
.. a na Jej ramionach jakaś obca osoba (chatka...)
-) no tak, jak zwykle - najgrzeczniejsze były
Iwonka i
Kami,
oprowadzające
warszawiaków po Toruniu ;-)))
Ale wracając do ogniska... (niekoniecznie 'do').
Przy ognisku odchodziły wspaniałe tańce,zapoczątkowane oczywiście przez
trio dziewczęce ;-))) A gimnastyka była przy tym wspaniała... hehehe...
Kto nie zna Laurencji? (66 przysiadów) Albo :
"Tańczymy Labada Labada Labada... tańczą go harcerze i IRCownicy też!"
Oczywiście zabrakło wymarzonego i obiecanego tańca brzucha w wykonaniu
naszego znakomitego aktora Bogusia (dla niewtajemniczonych -
Rudego).
Ach! A nasz kolega
zk1
rzucił szyszkę .... do ogniska... a ona... się
spaliła... ale w lesie było pełno innych szyszek... ;-)))
No i oczywiscie
Brojek
wział pień i ... strugał wariata...
Artur
chodził i mowił 'pi'...
PiotrS i
Michał
co jakiś czas oświetlali
nas fleszami z aparatów... Także dokumenty (dowody) są...
Chodziliśmy też na nocne spacery po ciemnym, ciemnym lesie... M.in. Iwonka i ja poszłyśmy w poszukiwaniu JacS'a (chłopak nam zwiał..) i tak idziemy po ciemnym lesie i idziemy (serce juz w gardle), ale my - dzielnie idziemy i wołamy... aż nagle, ku naszemu zdziwieniu, na drodze widać jakiś cień... jejku... jak sie przestraszyłyśmy... ale... nagle.. ten cien sie odzywa! To był Brojek!!! Woooooooow!!!! On słuchał rechotu żab!!! Oczywiście tych w stawie!!!
Ech... czy jeszcze coś tu dodać? Ognisko trwało bardzo długo...
Następnego ranka Ola i JacS opuścili nas... oczywiście nie obyło się bez pchania samochodu JacS'a albowiem tym razem sie zakopał w lesie...
Tego też ranka ujrzeliśmy na łące żurawia!!! Był piękny!!! Łaził sobie i łaził, a potem wzbił się w powietrze i poleciał!!!
Za to na daczy działy sie dantejskie sceny kiedy to
Szydzia
usiłowała zamordować
Piotra
na co nawet
Michał
nie był w stanie nic poradzić.
Po śniadanku, zrobionym tym razem przez panów (ale nie wiem których)
nastała chwila lenistwa.... słonko ładnie grzało ;-))))
A my z
Iwonką
zamieniłyśmy się w nimfy (rusałki, itp)... z żółtymi,
mlecznymi wiankami i obręczami (bransoletkami) ;-))))
No i później jeszcze czas był sie rozjeżdżać... Tym razem z
Arturem
opuscili daczę
Ewi,
Zyzio i
Rudy.
Kolejnym odjeżdżającym autem pojechali
PiotrS,
Szydzia,
zk1,
Tomek i
Brojek.
A my (
Iwonka,
Michał i
ja)
na końcu opuściliśmy tę wspaniałą daczę... No i oczywiście
Michał
znów nas porządnie wytrząsł... ;-))))
No i oczywiście pociągami osobowymi w fantastycznym czasie dojechałyśmy!
No, to by było na tyle... troszke długa ta opowieść, ale jeśli coś, lub jakies zdarzenie pominełam, ewentualnie kogoś, to przepraszam i prosze o mail'a.
Oczywiście na adres kamik@ipx1.mat.uni.torun.pl