From mkochano@ee.pw.edu.pl Mon Oct 25 01:58:04 1999 Path: spawn!polsl.gliwice.pl!ict.pwr.wroc.pl!news.icm.edu.pl!news.polbox.pl!moderators!rafamiga From: =?iso-8859-2?Q?Micha=B3?= Kochanowicz Newsgroups: pl.rec.humor.najlepsze Subject: [Fwd: Historyjka drogowa... (=?iso-8859-2?Q?d=B3ugie?=)] Followup-To: poster Date: 23 Oct 1999 11:08:16 +0200 Organization: p.r.h.n. Moderators Inc. Lines: 141 Approved: moderator@pl.rec.humor.najlepsze.x.pl Message-ID: <3810CF07.B30C6E6F@ee.pw.edu.pl> NNTP-Posting-Host: orfika.office.polbox.pl Mime-Version: 1.0 Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2 Content-Transfer-Encoding: 8bit X-Trace: orfika.office.polbox.pl 940669696 19389 195.116.6.19 (23 Oct 1999 09:08:16 GMT) X-Complaints-To: rafamiga@uucp.polbox.pl NNTP-Posting-Date: 23 Oct 1999 09:08:16 GMT X-Accept-Language: pl, en X-Mailer: Mozilla 4.7 [en] (X11; I; Linux 2.2.12 i586) X-Moderator: rafal wiosna X-Moder-Tool: modArc v1.034faq, last rev. 1997.01.06/rw991005 X-PRHN-Disclaimer: Ten artykul zostal zaaprobowany tylko i wylacznie na podstawie kryteriow wymienionych w FAQ grupy pl.rec.humor.najlepsze. Za tresc odpowiedzialna jest osoba proponujaca umieszczenie danego artykulu na lamach grupy pl.rec.humor.najlepsze. Xref: spawn pl.rec.humor.najlepsze:11644 [ z pl.rec.rowery ] Szymon 'Zbooy' Madej wrote: > > Naczytawszy się tych wszystkich dyskusji o kierowcach i rowerzystach, > pomyślałem, że warto by opowiedzieć o pewnej interesującej > przejażdżce... > > Był piątek. Piątki są zwykle niezłe, bo za kółkiem siada wielu podpitych > nastolatków, nie brakuje też wkurzonych gości, którym spieszy się z > pracy do domu. Poza tym w fabrykach jest to często dzień wypłaty, więc > po szosach krąży sporo typków w terenówkach, którzy szukają zaczepki, > popijając jeden browar za drugim. Prawdziwy raj dla rowerzysty. > > Załadowałem pełny magazynek do swojego MAC-10 i przymocowałem drugi pod > siodłem. Karabin nie jest zbyt ciężki i zgrabnie wchodzi do uchwytu na > bidon. Do kieszeni koszulki włożyłem dwa granaty, a ramboidalny nóż do > pochwy na przednim widelcu. Na wszelki wypadek zabrałem jeszcze granat > zapalający i upchałem go do ostatniej wolnej kieszeni. Zwykle wożę nieco > mniej sprzętu, ale to w końcu piątkowa noc... > > Pierwszego dopadłem raptem milę od domu. To był typ A, semipsychotyczny > biznesmen-japiszon w beemce, któremu nie podobało się, że zajmuję przed > nim pół metra szerokości pasa, więc oznajmił mi to przy pomocy klaksonu > i środkowego palca. Ciężko jest trafić jadący samochód z jadącego > roweru, nawet przy użyciu karabinu maszynowego. Musiałem puścić cztery > serie, zanim trafiłem w bak i auto rozbłysło płomieniami. Na szczęście > przed wybuchem gość zdołał zjechać na pobocze, co oszczędziło mi > szukania drogi przejazdu wokół płonącego wraku. > > Następny napatoczył się dopiero po pięciu czy sześciu milach. Para > gnojków w starym Camaro podjechała do mnie z boku. Pasażer zaszczekał > przez okno niczym pies, po czym kierowca depnął na gaz i oddalili się z > piskiem opon, w chmurze spalonego oleju. Tym razem szczęście mi dopisało > - nie musiałem się mozolić z karabinem, bo dopadłem ich na czerwonym > świetle. Zjechałem na środek drogi, żeby wziąć ich od strony kierowcy. > Kiedy ten ostatni mnie zobaczył, zaczął coś bluzgać, ale nie wiem > dokładnie, o co mu chodziło, bo urwał w pół zdania, zobaczywszy, jak > granat wpada przez uchyloną szybę na tylną kanapę. > Kątem oka widziałem, jak usiłują go dosięgnąć, ale nie dali rady. Szkło > i odłamki zniszczyły nieco auto stojące przed nimi, ale nic nie mogłem > na to poradzić. W końcu w każdej wojnie zdarzają się niewinne ofiary. > > Ponieważ miałem już dość ruchu ulicznego, skierowałem się na wieś. Gdy > mijałem pewne podwórze, wypadły z niego dwa ogromne dobermany, obierając > kurs przechwytujący. Osadziłem je w miejscu jedną serią, po czym > dołożyłem jeszcze trochę w okna domu, żeby przypomnieć farmerowi o > obowiązującym prawie, które nakazuje trzymać psy na smyczy. > > Niedługo później usłyszałem za sobą ryk grubych opon. Obejrzawszy się, > ujrzałem wielką półciężarówkę Forda, jedno z tych monstrów, co mają > podwozie dobry metr nad ziemią. Gdy się jeszcze zbliżyła, przez dźwięk > opon mogłem dosłyszeć jeszcze dobiegającą z kabiny głośną muzykę > country. W środku siedziało dwóch mężczyzn w kowbojskich kapeluszach i > piło piwo z puszek. Archetypalne auto farmerskie. > > Miałem ochotę wysadzić ich od razu, ale zaczekałem, żeby się przekonać > się, co też zaplanowali. Czasem tacy goście grzecznie cię wyprzedzają i > tyle, ale nie tych dwóch, o nie! Facet na fotelu pasażera trzymał w ręce > styropianowy pojemnik pełen lodowatej wody, którą zamierzał wylać przez > okno na niżej podpisanego. Niczego więcej nie potrzebowałem. W chwili, > gdy auto zrównało się ze mną i gość chciał się wziąć do roboty, puściłem > mu przez okno serię. Niestety, ponieważ kabina była bardzo wysoko, nie > dosięgłem kierowcy. Ford jechał dalej drogą, a ja próbowałem ich > wykończyć przez zbryzganą krwią tylną szybę, ale - jak na złość! - > właśnie skończył mi się magazynek. > > Podczas jazdy nie mogłem przeładować karabinu, a kierowca zdążył już > zatrzymać auto i zawracał, żeby mnie dopaść. Miałem może dwie sekundy, > żeby zadecydować, co robić. Sięgnąłem do kieszeni z tyłu koszulki i > wyciągnąłem drugi granat, po czym złożyłem się w zakręt niczym na > czasówce, zawróciłem, wyciągnąłem zawleczkę i zerknąłem przez ramię na > ciężarówkę, która pędziła już w moją stronę. Teraz trzeba było tylko > dobrze wymierzyć. Puściwszy kierownicę, rzuciłem granat, po czym > popędziłem przed siebie, ile sił w nogach. Usłyszałem wybuch i poczułem, > jak coś ociera się o moje ramię. Obróciwszy się, ujrzałem, jak płonąca > ciężarówka efektownie koziołkując wali się do rowu. Gdy płomienie > dosięgły baku, nastąpiła druga eksplozja. > > Postanowiłem skrócić przejażdżkę, ponieważ moje ramię zaczęło krwawić. > Rana była powierzchowna, ale na tyle brzydka, żeby dość mocno dokuczać. > Zacząłem żałować amunicji, którą zużyłem na tego palanta w BMW. Muszę > kiedyś kupić sobie do MAC-a trochę pocisków smugowych, żeby się lepiej > celowało! A zresztą... Przeładowałem karabin, bo byłem pewien, że po > drodze do domu spotkam jeszcze paru gnojków i pijaków. > > Po kilku milach usłyszałem za sobą wycie policyjnej syreny. Postanowiłem > się nie przejmować, licząc, że to nie po mnie jadą, ale się zawiodłem. > Radiowóz zwolnił tuż za mną i z megafonu popłynął głos, który kazał mi > zejść z roweru i położyć się na ziemi twarzą na dół. Cholera! Wcale nie > miałem ochoty wykańczać gliniarza, ale w końcu gdyby dobrze wykonywał > swoją robotę, nie musiałbym sam jeździć i zmniejszać populacji szczurów > w swojej okolicy. Na szczęście wpadłem na pewien pomysł - przecież > miałem jeszcze granat zapalający! Wyszarpnąłem go z kieszonki i rzuciłem > na maskę radiowozu, licząc na element zaskoczenia. Nie pomyliłem się: > dwóch policjantów było zbyt zdziwionych, żeby zacząć do mnie strzelać. > Granat wybuchł i zaczął przepalać maskę, torując sobie drogę do komory > silnika. Policjanci zdążyli zatrzymać auto, ale zanim wysiedli, byłem > już dobre czterysta metrów od nich. Usłyszałem za sobą strzały, ale z > takiej odległości nie mieli szans mnie trafić ze swoich trzydziestek > ósemek. > > Moja ucieczka trwała jednak krótko. Przed sobą ujrzałem w oddali dwa > blokujące drogę radiowozy, za którymi kryli się gotowi do strzału > policjanci, a za sobą usłyszałem wycie następnych syren. To już był > koniec. Wyciągnąłem MAC-a i zacząłem ostrzeliwać blokadę, kuląc się na > rowerze, żeby utrudnić im celowanie. Skoro musiałem zginąć, chciałem > chociaż zabrać ze sobą paru z nich. Miałem dobre życie. Zdarzało mi się > dobrze bawić. Żałowałem tylko, że polują nie na tego, na kogo powinni. > Poczułem, jak coś gorącego rwie moje ramię. Sięgnąłem doń drugą ręką, > spodziewając się widoku krwi, ale zamiast tego znalazłem tam rękę mojego > kolegi z biura. "Bob! Bob! Obudź się! Zasnąłeś za biurkiem! Jest piątek > po południu, trzeba iść do domu!" > > Poszedłem do domu, przyrzekając sobie nie tykać więcej meksykańskiego > żarcia z tamtej knajpy. > > Bob Fishell > > [Preludium większej całości, znalezione na serwerze FTP Draco.] > Copyright 1988 by Robert Fishell (fish@ihlpa.att.com) > Tłumaczenie copyright 1999 by Szymon "Zbooy" Madej > (ysmadej@cyf-kr.edu.pl) > > -- > Szymon 'Zbooy' Madej > ysmadej@cyf-kr.edu.pl > http://www.cyfronet.krakow.pl/rowery/ > ICQ: 4574531 Podesłał: - --==Michał Kochanowicz==--==BOFH==--==mkochano@miriam.ee.pw.edu.pl==-- --==Finger me for PGP key or visit www.ee.pw.edu.pl/~mkochano/PGP/==-- --== Artificial Intelligence usually beats real stupidity. ==-- -- FAQ i informacje na temat grupy: http://www.rotfl.eu.org/prhn/